Przenoszę moje opowiadanie na WP. Początkowo miałam tego nie robić, ale jednak wolę mieć wszystko w jednym miejscu. Przepraszam za wywoływanie zamieszania, ale to ostatnie zmiany jakie chcę dokonać. Będę mieć wszystko w jednym miejscu i tak będzie najlepiej. Dziś pierwsze 5 rozdziałów. Zapraszam do czytania:)
01 – Nudne życie nastolatki
Londyn. Wielka metropolia. Około 8 mln mieszkańców. Stolica Anglii. W zachodniej części miasta znajduje się West London High School. Renomowana szkoła z tradycjami, tak określa ją mój tato, lecz dla mnie to kolejna nudna szkoła, którą muszę ukończyć, aby w końcu być wolną. Jak to bywa w takich placówkach nauczyciele najchętniej chcieliby, aby uczniowie nie sprawiali problemów i pozwalali im szybko przetrwać ośmiogodzinny dzień pracy. Lecz oni nie zawsze chcą współpracować. Oczywiście zdarzają się prawdziwi nauczyciele z pasją, jak np. Pani Smith, ale należą oni do rzadkości. Zapytacie, czy lubię to miejsce? Odpowiem, że raczej nie, ale jest miejsce, gdzie wraz z Caroline lubimy spędzać przerwy, wolne godziny i czas po szkole. Caroline to moja prawdziwa przyjaciółka. Codziennie do szkoły odwożona jest przez osobistego ochroniarza, ponieważ jej ojciec jest sędzią i już nie raz grożono jego dzieciom i rodzinie. Zawsze czekam na nią przed wejściem do szkoły, tak jest i dziś. Caroline jest jak zwykle punktualna o 7:45 wysiada z samochodu.
– Cześć – rzuca do mnie i do Brada, jej ochroniarza
– Cześć – odpowiadamy, Brad odjeżdża a ja dorzucam – ładnie dziś wyglądasz, Zresztą jak zawsze.
Jest naprawdę bardzo ładna. Jej długie proste jasnobrązowe włosy sięgają końca pleców, jest średniego wzrostu, ma brązowe oczy i delikatne rysy twarzy. Ja z moimi rudymi lekko falowanymi włosami, zielonymi oczami oraz 1.75 czuję się przy niej jak brzydkie kaczątko. Pomimo tego, że Caroline wygląda jak modelka jest bardzo fajna, ale nieśmiała, Nigdy tez nie uważała się za piękność. Moje komplementy zawsze zbywa milczeniem.
Dochodzimy do szkoły.
Budynki placówki były niedawno odnowione, dlatego wyglądają dość estetycznie. Całość składa się z 5 pawilonów, gdzie odbywają się lekcje i znajdują się pomieszczenia administracyjne, z 2 dużych sal gimnastycznych oraz całego kompleksu sportowego i okrągłego dziedzińca. Wszystko utrzymane jest w kolorze zgniłej zieleni i brązu. Ręka uczniowska jeszcze do końca nie zniszczyła odnowionych obiektów. Wraz z Caroline idziemy na pierwszą lekcję, która we czwartek jest niemiecki. Nie przepadam za tym przedmiotem, uwielbiam za to j, francuski.
Idąc wzdłuż korytarza do klasy nr,18 pawilonu B zauważam dość osobliwy obrazek.
– Stój – mówię do przyjaciółki i ręką wskazuję kierunek. Zaskoczona staje i patrzy we wskazane miejsce
– Czy to może być…? – pyta
– Jak najbardziej – odpowiadam
Na środku korytarza przed sekretariatem stoi duża grupa osób. Zawsze dzieje się tak, gdy ktoś nowy przybywa do szkoły. Gdyby nie takie sceny nikt nawet nie spostrzegłby nowego ucznia w 3000 tłumie, ale tak nowo przybyły zawsze staje się sensacją wśród uczniów. Dobrze, że nigdy nie musiałam przechodzi przez takie męki.
– Ciekawe, do której klasy dojdzie? I kto to właściwie jest – pytała Caro, jak ją czasami nazywam
– No tak, ciekawe, ale raczej nie do naszej klasy, przecież powiedziano by nam wcześniej, Dobra chodźmy – zadecydowałam
– Chciałabym zobaczyć nową osobę – powiedziała moja przyjaciółka
– Widzisz, że nie da rady, musimy i tak się śpieszyć, bo zaraz będzie dzwonek – sprowadziłam ją na ziemię i zaczęłam ciągnąć do klasy
Musiałyśmy przepchać się przez tłum ludzi, który w większości złożony był z dziewcząt. Oznaczać mogło to tylko jedno. Nowo przybyłym uczniem jest chłopak. Prawdopodobnie przystojny, skoro tyle dziewcząt oblega korytarz. Postanowiłam zrobić użytek z mojego wzrostu i popatrzyłam w stronę krzesła, obok którego stał On. Chciałam się Mu się trochę przypatrzeć, ale zaraz zostałam zepchnięta przez tłum. Jedyną rzecz, którą zauważyłam były jego oczy. Nasze spojrzenia zetknęły się. Przez ułamek sekundy mogłam popatrzeć w te piękne oczy. Jednak mimo swego piękna były dość dziwne. W brązowych tęczówkach czaiły się czerwone iskierki. Niczym zło. Szybko odepchnęłam od siebie głupie myśli, jak ktoś z takimi oczami może być zły? Widocznie te ogniki były winą wpadającego przez okno słońca.
– Widziałaś go, bo to chyba chłopak? – dopytywała się Caroline
– Tak, chłopak, widziałam go przez chwilę – odpowiedziałam
– No i jak wygląda? Opowiedz coś.
– Później Caro, później, teraz chodźmy do klasy – powiedziałam i weszłyśmy do klasy.
Niemiecki nudził mnie niezmiernie. Patrzyłam przez okno obserwując podwórze szkolne, gdzie spóźnialscy uczniowie biegli do klas. Nie chciałam myśleć o nowym uczniu. Nagle Caroline trąciła mnie w plecy. Odwróciłam się i odebrałam z jej rąk kartkę
„Jednak nie doszedł do nas. Szkoda, miałam nadzieję, że będzie jakaś nowa twarz w klasie”
Odpowiedziałam szybko i podałam jej liścik
„Przecież mówiłam, że do nas nie przyjdzie. Zresztą daj sobie spokój, to nie pierwszy i nie ostatni raz ktoś dochodzi do naszej szkoły”
Otrzymałam odpowiedź
„No tak, masz rację, ale mam przeczucie, że on odegra ważną rolę w życiu szkoły. Coś się stanie”
Popukałam się w czoło, tak żeby nikt nie widział i odpisałam
„Ty zawsze szukasz sensacji. Zwykły chłopak przychodzi do zwykłej szkoły.”
Oddałam jej świstek papieru i pomyślałam, że z takimi oczami nie może być zwyczajnym człowiekiem. Nie dość, że były przepięknie, to jeszcze te iskierki. Nie chciałam uwierzyć, że to tylko gra światła. No ale jak nie człowiekiem, to kim? Zapytałam siebie. Pomyśl racjonalnie, przecież nie wierzysz w nadprzyrodzone zjawiska. Nie dawało mi to jednak spokoju, lecz nie podzieliłam się z Caro moimi spostrzeżeniami. Wolałam zachować je dla siebie. Próbowałam skupić się na lekcji, ale i tak moją uwagę ciągle rozpraszały te piękne, brązowe oczy. Może Caro ma rację i coś stanie się za jego przyczyną. Pomyślałam. Moje rozmyślania przerwał dźwięk dzwonka kończącego nudny niemiecki. Odetchnęłam z ulgą, wstałam i spychałam cisnące się pytania w zakamarki mojego umysłu.
02 – Intruz
Kolejna dzisiejszą lekcją był francuski. Bardzo lubię ten język, tak samo jak i nauczycielkę panią Smith. Moim marzeniem jest pojechać do Francji, jednak rodzice nigdy nie mają czasu, a samej z Caroline nie chcą mnie puścić. Ale i tak kiedyś tam pojadę, postanowiłam. Idąc wraz z Caro do klasy, tym razem na 2 piętrze pawilonu C usłyszałam ciekawe strzępki rozmów. Caroline raczej nie słuchała zajęta powtarzaniem słówek na francuski, nie obawiałam się sprawdzianu, bowiem ten język był moją pasją.
Uczennice ze starszych klas, których nie znałam bliżej, jak tylko z widzenia dyskutowały, o jak się okazało nowym uczniu.
– … mówi jak koleś z filmu historycznego o XIX wieku – zauważyła jedn
– Ale to nie zmienia faktu, że jest bardzo przystojny. Chciałabym go poznać bliżej,
Szkoda, że stoi na uboczu i sam się nie odezwie do nikogo – mówiła druga
– Jest dziwny, ale…
W tym momencie Caroline zapytała
– Dlaczego się zatrzymałaś? Chodźmy musimy iść do klasy
– Tak, tak – zerwałam się i pobiegłam do niej
W głowie dalej huczały mi słowa starszych dziewcząt. Coraz bardziej skłonna byłam uwierzyć w słowa Caro, o niezwykłości nowego ucznia. Poszłyśmy do klasy i zasiadłyśmy na swoich stałych miejscach. Ja w 4 ławce przy oknie, a Caro za mną. Zawsze siedzimy w takim ustawieniu. Pani Smith rozdała kartki i przez całe 45 min.moje myśli pochłonął język francuski.
***
– Nie było tak źle, a tak bardzo się bałam – z ulga odetchnęła Caroline – idziemy do „Naszego zakątka”? Mamy teraz długą przerwę – zapytała
– Myślisz, że zdążymy – zapytałam
– Jak się pospieszymy to na pewno – odpowiedziała z uśmiechem
Tak więc ruszyłyśmy. Aby dojść do „Naszego zakątka”, jak go nazywałyśmy, trzeba za pawilonem C skręcić w lewo i iść prosto wzdłuż boiska szkolnego. Następnie przechodzimy przez dość dużą szparę w murze, którą uczniowie zrobili dawno, a nikt do dziś nie pofatygował się jej naprawić. Wychodzimy na rozległą polanę, która znajduje się w parku należącym do szkoły. Park odgrodzony jest od budynków placówki i raczej nikt się tu nie zapuszcza, chyba, że uczniowie, którzy chcą uniknąć wzroku nauczycieli i w spokoju poświęcać czas używkom. Uważam, że to głupota próbować czegoś takiego, ale nic na to nie poradzę. Oprócz tych elementów, właśnie ja z Caro regularnie odwiedzamy to miejsce, Jest tu spokojnie i w miarę cicho. W głębi nie czuć nawet dymu tytoniowego i innych oparów. Jako, że mamy kwiecień park pokryła już zieleń. Pierwsze kwiaty budzą się ze snu, a na drzewach pojawiają się pączki i młode listki. Jest pięknie. Idziemy z Caro w stronę środka parku, gdzie znajduje się stary kasztanowiec, pod którym zawsze odpoczywamy. Pomimo, że park jest mało uczęszczany nie jest zaśmiecony, ani zbytnio zarośnięty. Wędrując w stronę drzewa rozkoszowałyśmy się ciszą, gdy nagle usłyszałyśmy dźwięk, który ją zakłócił. Byłam prawie pewna, że to skrzypce. Kto tu gra? Pomyślałam, przecież nigdy nie spotkałyśmy tu nikogo.
Przystanęłyśmy jak zaczarowane. Muzyka była piękna, ale jednocześnie smutna, melancholijna? Do końca nie mogłam odgadnąć. Mimo niezwykłego piękna utworu, nie podobało nam się to, że ktoś zakłóca spokój „Naszego zakątka” Po chwili podeszłyśmy. Kasztanowiec był wysoki i pierwsze, młode listki pojawiły się na jego gałęziach. Na jednym z grubszych konarów siedział skrzypek. Chłopak, Co ciekawsze, nowoprzybyły chłopak. Zdawał się nas nie zauważyć, ponieważ grał dalej.
– Jak on się tam dostał? – wyszeptała do mnie Caroline?
Wzruszyłam bezradnie ramionami. Nie miałam pojęcia. Mimo lekkiej złości nie mogłam oderwać od niego oczu. Wyglądał pięknie, Caroline też była bardzo poruszona. Chyba nas zauważył, bo przestał grać i po prostu zeskoczył na ziemię. To, co zobaczyłam nie mieściło się w mojej głowie. Jeśli kiedykolwiek uważałam jakiegoś kolesia za przystojnego, to był on niczym w porównaniu z Nim. Stał przed nami w świetle padającego przez gałęzie drzew słońca, piękny niczym młody bóg, Inaczej nie mogłam go określić. Był wysoki, na pewno wyższy ode mnie, miał czarne niczym smoła włosy, które tworzyły na jego głowie z pozoru niestaranną fryzurę, jednak tak naprawdę można dostrzec w nich rękę profesjonalisty. A Jego oczy, Tak, te piękne brązowe oczy, z iskierkami, które przybierały kolor czerwony. Czy to od słońca? Pomyślałam. Takich oczu nie widziałam nigdy. Spod rozpiętych guzików szkolnego mundurka wystawały kości obojczyków, które wydawały mi się niezmiernie seksowne i apetyczne^^. Widać było, że pod koszulą skrywa się ciało wyrzeźbione niczym Dawid Michała Anioła.
Spojrzał na nas i powiedział:
– Słyszałyście? – miał bardzo melodyjny i męski głos, zapewne chodziło mu o jego grę, więc odpowiedziałam
– Trudno byłoby nie, zakłócasz spokój i ciszę parku, co Ty tutaj robisz?
– Proszę się nie denerwować, panienko. – Ja tylko grałem. Czyżby się nie podobało
Nikt nigdy do mnie tak nie powiedział! Faktycznie zachowywał się jak XIX – wieczny gentleman. Zarumieniłam się. On dalej patrzył na mnie i uśmiechał się, odsłaniając dwa rzędy mlecznobiałych zębów. Stałam jakbym wrosła w ziemię, nie mogłam nic powiedzieć, Widać, że był pewny siebie, a przy tym uprzejmy. Caroline pierwsza odzyskała głos:
– E… znaczy, podobało nam się, ale to nasza miejscówka – powiedziała delikatniej, pod wpływem takich oczu i uśmiechu każdy by zmiękł, pomyślałam
– Wasze, co? – zapytał zdziwiony
– No miejscówka, miejsce, gdzie spędzamy czas i nikt inny – odpowiedziałam chcąc podkreślić słowo inny, ale nie za bardzo mi się to udało. Pomyślałam tez, że jest trochę dziwny skoro nie wie, co to miejscówka. Przypomniało mi się to, co mówiły dziewczyny ze starszych klas.
– Nigdzie nie było zaznaczone, że to Wasz teren. Przepraszam za zamieszanie, panienki – powiedział i się ukłonił.
– Nie, nie ma za co przepraszać. Faktycznie nigdy nie powiedziałyśmy, ze to nasze miejsce, to taki nasz pomysł – wyjąkałam i pomyślałam, że jestem głupia, mogłam mu coś powiedzieć i się go pozbyć.
– Bardzo nam, było miło słyszeć Twoją grę… – stwierdziła Caroline i zawahała się nie wiedząc jak ma na imię
– Oj nie przedstawiłem się, Moja wina, proszę o wybaczenie, panienki, Jestem Krad, Krad Black. Bardzo mi miło poznać – powiedział i podszedł do mnie i pocałował mnie w rękę
– Elizabeth, Elizabeth Rose – wyjąkałam
– Panienko Elizabeth, bardzo mi miło – pokłonił się i podszedł do Caroline. Powtórzyła się ta sama sytuacja.
Stałam i myślałam skąd w XXI wieku, wziął się taki koleś. Nigdy nikt do tej pory nie pocałował mnie w ręce i te maniery. Co to w ogóle ma być?
– Przepraszam panienki raz jeszcze i proszę o wybaczenie. Jeśli mógłbym jakoś naprawić mój błąd?- zapytał
– Prosimy, zagraj dla nas jeszcze raz, dokończ ten wcześniejszy utwór – powiedziałyśmy jednocześnie.
On tylko uśmiechnął się i rozpoczął grę. Jego melodia oczarowała nas znowu. Wbijała się w moje serce, wyzwalając emocje i czucia. Nawet nie wiem, kiedy łzy pokapały po moim policzku. Krad zauważył to chyba, bo melodia ustała
– Nie należy płakać, panienko Elizabeth. – powiedział i otarł moje łzy białą chusteczką.
– Przepraszam – powiedziałam i pobiegłam nie patrząc gdzie.
Jaki wstyd myślałam, jak można płakać tak bez powodu, Nagle potknęłam się o wystający korzeń i zaczęłam spadać. Nie upadłam, lecz znalazłam się w najpiękniejszych ramionach świata. Ramionach Krada, których nigdy nie chciałam opuszczać.
O3 – On nie jest z tego świata
– Lizzy, nic Ci nie jest? – usłyszałam głos Caroline dobiegający z daleka
– Nic panience nie jest? – powtórzyły czerwone usta mojego wybawcy
– N-Nic – wyjąkałam oczarowana bliskością Krada
On dalej trzymał mnie na rękach. Czułam się dziwnie, ale jednocześnie było mi przyjemnie
– Zaraz zobaczymy – powiedział i postawił mnie na ziemi.
– Auć – powiedziałam i znowu zaczęłam unosić się nad ziemi.
– Nic Ci nie jest? – Caroline była już przy nas
– Chyba ma skręconą kostkę – odpowiedział Krad, nie dopuszczając mnie do słowa
– Trzeba iść do szkolnej pielęgniarki – zadecydowała Caroline
– Dobrze panienko. Gdzie to jest? Prowadź – powiedział Krad
– Chodź za mną – powiedziała i skierowała się w stronę szkoły.
Poszliśmy za nią. Krad poruszał się prawie bezszelestnie i z wielką gracją. Mimo wystających korzeni i innych przeciwności spotkanych na drodze szedł pewnie. Nawet nie sprawiało mu to wysiłku, że niósł mnie na rękach. Patrzył przed siebie, na Caroline, a ja mogłam podziwiać jego twarz z bliska. Zauważyłam, że jego usta są bardzo kształtne i ponętne, wprost do całowania, nasunęło mi się na myśl. Aż zarumieniłam się z tego powodu, na szczęście on nie patrzył. Wolałam odwrócić wzrok od jego twarzy i skupić się na drodze, by nie zrobić niczego, czego potem będę żałować. I tak bym nie żałowała pomyślałam, ale lepiej nie przekonywałam się.
Doszliśmy do muru. Caro przeszła przez dziurę w cegłach. Dopiero teraz zauważyłam, że trzyma w rękach futerał ze skrzypcami Krada. Pomyślałam, że pewnie będę musiała przejść przez otwór o własnych siłach, jednak Krad miał inne zdanie. Podszedł do cegieł i je po prostu przeskoczył. Caroline nie zauważyła tego, ponieważ szła już dalej. Ja otwarłam usta ze zdziwienia. Mój wybawca po prostu uniósł się w powietrzu. No wiem, że mur nie jest wysoki, ale on niósł na rękach mnie, jeszcze żeby się na niego wspiął, ale przeskoczyć? Nie mieściło mi się to w głowie. Popatrzyłam na niego szukając odpowiedzi, ale on dalej wzrok miał skierowany przed siebie. Chciałam go zapytać, o to, co się stało, jednak doszliśmy już do boiska i zewsząd otoczyła nas ciekawskie spojrzenia innych uczniów. Mój wybawca nie zwracał na to uwagi i dalej pewnie kroczył przed siebie. W oczach jeden z dziewcząt, którą zauważyłam widziałam zazdrość i zaskoczenie. Było mi poniekąd głupio, że wszyscy patrzą na mnie i to jeszcze niezbyt przychylnie.
Dotarliśmy do pawilonu B, gdzie mieścił się gabinet higienistki. Pielęgniarka szkolna, pani Collins była wiekową osobą Miała już około 60 lat, jednak na jej twarzy nie było widać zbyt wielu oznak starzenia się. Lubiła swoją pracę, a także uczniów, a oni uwielbiali ją. Zawsze pomagała im z całego serca. Caroline zapukała i otworzyła drzwi gabinetu, a Krad wniósł mnie i położył na leżance.
– Chyba ma skręconą kostkę – powiedział – Spadła ze schodów – dodał i obdarzył panią Collins przepięknym uśmiechem
– Zobaczmy, co się stało – powiedziała rzeczowo i przystąpiła do pracy
Caroline wyszła wraz z Kradem. Po chwili jednak wróciła, już bez futerału. Miałam nadzieję, że Krad zaczeka przed gabinetem, abym mogła mu podziękować. Chciałam także zapytać, o to, co się stało przy murze.
– Gotowe – oznajmiła pani Collins uśmiechając się – Musisz na siebie uważać. Wypisze Ci zwolnienie z w-f na miesiąc i ze szkoły na tydzień. Odpocznij w domu, jeżeli coś by było nie tak to idź do lekarza. Jak wszystko będzie dobrze to za tydzień ściągniemy opatrunek – dodała
– Dziękuję bardzo – odpowiedziałam
Z pomocą Caroline wyszłam z gabinetu. Na korytarzach było pusto, widać dzwonek zadzwonił już wcześniej. Usiadłam na ławce pod oknem
– Zaczekaj tutaj na mnie – rzekła moja przyjaciółka – Pójdę po nasze rzeczy i zwolnić nas u wychowawczyni. Potem zadzwonię po Brada.
To powiedziawszy poszła. Nasza wychowawczyni to bardzo miła kobieta, dlatego nie będzie robić problemów z naszym wcześniejszym wyjściem, jeszcze jak odbierze nas Brad.
Rozglądnęłam się po korytarzu z nadzieją, że spotkam Krada, ale Go nie było. Poszedł i nie poczekał nawet, żeby zapytać, jak się czuję. Głupia, pomyślała, to, że Ci pomógł nie znaczy, że będzie się Tobą interesował za bardzo, zważywszy jak dziś na niego naskoczyłaś wcześniej. Jednak niemiłe ukłucie w sercu pozostało. Moje rozmyślania przerwał powrót Caroline i Brada. Brad Valiant był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną. Miał brązowe włosy i ciemnozielone oczy. Już od kilku lat pracował u rodziny Caroline. Mimo, że mało się odzywał bardzo go lubiłam, zawsze z Caro mogłyśmy na niego liczyć, że przyjedzie po nas o każdej porze. Teraz pomógł mi wstać i dojść do samochodu. Odwieźli mnie do samego domu, Brad bardzo dobrze znał drogę do mojego mieszkania. Po 15 minutach dojechaliśmy na osiedle New Future, gdzie mieścił się nasz dom. Był niezbyt duży, ale bardzo przytulny, Parter i poddasze były wystarczające dla mojej rodziny. Caro i Brad pomogli mi dojść do pokoju. Caro zadecydowała, że poczeka ze mną na powrót mojej młodszej siostry, nie chciała zostawiać mnie samej, a moi rodzice wrócą jak zwykle późno, Nie chciałam ich w pracy martwić moją nogą. Brad miał przyjechać po nią potem. Moja siostra miała wrócić za jakieś 30 minut. Chodziła do osiedlowego gimnazjum. Nie wybrała tej szkoły, co ja, ponieważ nie chciała zostawiać znajomych. Caroline poczekała ze mną, miałam okazję, żeby zapytać
– Czy Krad coś mówił, jak wyszliście?
– Nie, nic wziął tylko skrzypce i poszedł. Podziękowałam mu w Twoim imieniu, ale nawet nie wiem, czy słyszał, odszedł bardzo szybko – opowiedziała Caro
– Aha… – powiedziałam – Prześpię się, więc jak chcesz to idź już, młoda zaraz będzie
– Poczekam aż wróci, a Ty śpij – odparła
Tak naprawdę nie chciało mi się spać, ale przymknęłam oczy i zaczęłam myśleć o tym, co dziś się stało. Zaczęłam dostrzegać coraz więcej dziwnych faktów, Jak Krad znalazł się na kasztanowcu, skoro ma tak wysokie gałęzie i nie da się na niego wspiąć bez drabiny, której nie widziałam? Jak z niego zeskoczył, nie robiąc sobie nic? Jakim sposobem tak szybko znalazł się przy mnie, gdy potknęłam się na korzeniu. Dlaczego przeskoczył mur? I najważniejsze, dlaczego odszedł, nie poczekawszy na podziękowanie? Same pytania, a racjonalnych odpowiedzi brak. Nie wiedząc, kiedy zasnęłam. We śnie zewsząd otaczały nie drzew, a na środku między nimi stałam ja z wyciągniętą ręką, nie mogąc dosięgnąć dłoni Krada, który uśmiechał się, rozjaśniając białym światłem mrok lasu. Nagle światło stało się czerwone, a on zaczął odchodzić, Wyszeptałam: Nie zostawiaj mnie. Po czym obudziłam się zalana łzami.
04 – Kara
Odzyskałem swoje skrzypce, to mogę wrócić na lekcje. Zresztą mógłbym iść stąd, a nie marnować czas. To nie było dobry pomysł spędzać tu czas na ziemi. O, panienka Caroline dziękuje mi w imieniu panienki Elizabeth. Dla normalnych uszu jest to nie dosłyszalne, ja za to słyszę to bardzo dobrze, ale nie będzie niegrzeczne, jak nie odpowiem. Dziękować demonowi, czy to nie śmieszne? Demona błaga się o śmierć, a nie dziękuje. Mogłem poczekać na panienkę Elizabeth. Ale, po co? Pytałem się. Lepiej nie mieć za dużo do czynienia z ludźmi. Nie można wszczynać żadnych zamieszek, dlatego im dalej od ludzi, tym lepiej. Mam nadzieję, że te dwie nie będą zbytnio zastanawiać się nad tym, co dziś miało miejsce. I tak już pokazałem, że mam ponadludzkie zdolności. A wzrok panienki Lizzy był bardzo przeszywający, Musiała być bardzo inteligentna i dociekliwa. Czułem, że się na mnie patrzy, wtedy, gdy niosłem ją na rękach, ale nie mogłem na nią spojrzeć. Tchórz, przemknęło mi przez myśl. Nie spojrzałeś na nią, a teraz jeszcze uciekasz, żeby uniknąć pytań. Ale to dla niej lepiej, jeżeli nic nie wie. Nie jestem odpowiednim towarzystwem dla tej dziewczyny. Ona nie odpuści, tak czułem, choć czy mi to przeszkadzało?
Dotarłem do klasy
– Co to za spóźnienie, Black? – zapytała nauczycielka
– Przepraszam, byłem u pielęgniarki
– Dobrze siadaj, sprawdzę to potem – odparła
Zająłem miejsce przy oknie, tylko dzięki temu mogłem przeżyć w tej szkole. Przez szybę obserwowałem życie Londynu. Demony posiadają doskonały wzrok, dlatego bez problemu mogłem śledzić dużą część miasta. Nauczyciele odkąd przyszedłem do tego miejsca ciągle mówią o jakiś egzaminach. Na co demonowi egzamin? Dobra zadam je, trzeba utrzymywać pozory normalności, zresztą i tak wszystko to wiem. Nie ma tu nic, czego bym się nie nauczył przez te 200 lat. Bernard zapewnił mi naukę i życie na najwyższym poziomie. Czułem na sobie ciekawskie spojrzenia dziewcząt, a nawet kolegów z klasy. Nie zwracałem na to uwagi. Co to w ogóle za lekcja? A ciągi liczbowe. Matematyka. Królowa nauk. Nawet nie znałem swojego planu lekcji, czy jak to tam nazywają, ważne były tylko numery klas, w których odbywały się zajęcia.
Dobra wyłączam się, Co ja tu robię? A tak, zostałem zesłany karnie na ziemię. Żałosne. Nie wypełniłem kontraktu, to najgorsze, co może zrobić demon, a za to spotkała mnie kara. Podejrzewam, że jeśli Bernard nie lubiłby mnie tak bardzo, z pewnością byłoby ze mną dużo gorzej. Przepraszam on mnie nie tyle lubi, ile jestem mu potrzebny. Co ja dokładnie zrobiłem, żeby tu trafić? Okazałem litość, czyli słabość. Zamiast zabić całą rodzinę mafiosa, zabiłem samego gangstera. Gdy zobaczyłem jego żonę, która nie świadoma tego, co robi jej mąż zajmowała się dzieckiem, w moim sercu coś drgnęło. Przypomniała mi się moja matka, która niedawno umarła. Została zabita. Przez głupiego skrzydlatego. Niedość, że ją zabił, to nawet nie dał jej możliwości obrony. Zaatakował ją od tyłu, używając „Czerwonego Słońca” Przybyłem za późno, nie zdążyłem jej uratować, zacząłem z nim walkę. Prawie go pokonałem, ale wtedy pojawili się Bernard i Gabriel i przerwali naszą walkę. Na szczęście udało mi się wyrwać mu kilka piórek z jego skrzydełek i uszkodzić jego rękę. Podobno dochodził do siebie przez dwa tygodnie. A teraz na ziemi, w szkole, kogo spotykam? Ethana Lucida tego, który zabił moją matkę. Najchętniej zabiłbym go od razu, ale jest za dużo ludzi, którzy nie mają z tym nic wspólnego. Gdybym zaczął walkę zaraz przybyliby Bernard i Gabriel, dlatego lepiej nie ryzykować. Zawsze jak patrzę na tego pierzaka, to ledwo udaje mi się powstrzymać, od tego by nie rzucić się na niego. Ta szkoła ma pecha, anioł i demon, w jednym miejscu, w jednej klasie, do tego anioł i demon, którzy się szczerze nienawidzą. Cóż za ironia losu. Zadzwonił dzwonek. W końcu. Teraz mogę iść do domu. Do domu tego na ziemi. Mój prawdziwy dom, jest gdzie indziej na Devil Street. Wychodząc ze szkoły nie spotkałem ani panienki Lizzy, ani Caroline. Pewnie już poszły. Ciekawe jak ona się czuje? Zresztą, co Cię to obchodzi, myślałem.
Londyn obecnie bardzo się różnił od tego z dwustu lat wstecz. Brakowało mu tej magii i uroku. Coraz mnie spotykałem demonów na ulicach, a nawet aniołów. Za czym strasznie nie tęskniłem. Bardziej podobało mi się to miasto dawniej. Teraz te samochody, tramwaje, czy co tam jeszcze tworzył straszny huk. Mało było drzew, mało zieleni, takiej naturalnej. I ludzie zabiegani, ciągle się spieszący, nie mający czasu na nic. Zdecydowanie wolałem to miejsce w starszej wersji.
Mój ziemski dom mieścił się niedaleko szkoły u miłego państwa, które wynajmowało pokoje uczniom. Pokój, kuchnia i łazienka, tyle musiało wystarczyć mi do życia.
***
Chodziłem codziennie do szkoły, jak na grzecznego ucznia przystało. Nie spotkałem panienki Elizabeth, tylko panienkę Caroline, ale nie rozmawiałem z nią, nie chciałem. Ona próbowała nawiązać kontakt, ale ja byłem nieuchwytny. Wracając w piątek ze szkoły zacząłem zastanawiać się, ile jeszcze muszę tu spędzić czasu. Sam pobyt na ziemi nie byłby zły, ale najgorsze było to, ze byłem głodny i spotykałem codziennie skrzydlatego. Przebywając wśród tylu ludzi czułem głód, tak jak nigdy przedtem. Bernard wiedział, że posłanie mnie do Londynu będzie trudne dla demona. Ale i tak przebywając w szkole miałem do czynienia tylko z kilkoma tysiącami ludzi, co to jest w porównaniu z całym Londynem? Wolałem unikać centrum miasta. Moje życie ograniczało się do dwóch miejsc, szkoła i dom.
Odpowiedzi na moje pytanie, dotyczące tego, ile muszę tu jeszcze spędzić, postanowiłem szukać u źródła, czyli u Bernarda. Udałem się do mieszkania i przywołałem w myślach Devil Street. To ulica, gdzie tylko demony mogą przebywać. Siedziba główna Bernarda oraz centrum dowodzenia demonów całego Londynu, a także Europy. Ludzie nigdy sami nie natrafią na to miejsce, chyba, że jakiś demon to spowoduje. Po chwil skupienia pojawiła się wyczekiwana ulica. Długa, ciemna i oświetlona tylko przez jedną lampę. Będąc tu trzeba zadbać o prawidłowe odzienie. Właściwe dla każdego demona. Zrzuciłem szkolny mundur i przyodziałem się w strój, w którym ja, Krad Black, byłem znany. Czarne skórzane spodnie, nagi tors osłaniany przez długi płaszcz z postawionym kołnierzem i bose stopy. Moje oczy rozbłysły czerwonym blaskiem i teraz mogłem udać się do biura Bernarda. Pokonując dachy budynków czułem, jak moja tłumiona moc wrze we mnie. Nie byłem w pełni sił, ponieważ przebywałem na ziemi, głodny oraz pozbawiony kontraktu. Dotarłem na dach budynku, który miałem zamiar odwiedzić. Zeskoczyłem na ziemię. Był wysoki i mógł budzić grozę, nawet wśród demonów. Mimo jego starości pozostawał, jak nowy. Drzwi, a raczej wrota, nie wyglądały zapraszająco, mimo to przekroczyłem ich próg Od razu skierowałem się do biura Bernarda. Nie zważałem na spojrzenia innych oraz na szepty, które dobrze słyszałem, odbite od ścian budynku. Wiedziałem, ze byli zaskoczeni tym, że „pupilek szefa”, jak mnie nazywali, raczył ich odwiedzić. Słyszałem dobrze, jak wypowiedział to Mark, ten głupi blondyn, zazdrosny o wszystko. Nagle usłyszałem tuż przy uchu:
– Krad, Krad Black. Kogo ja widzę? Przyszedłeś prosić szefa o zakończenie kary? – zaśmiała się Beatrice. Demonica, która od lat ubiega się o moje względy, ale mnie nie w głowie takie zabawy. Miałem jej dość, choć była bardzo ładna i niejeden demon zazdrościł mi powodzenia u niej. Miała długie, sięgające ziemi włosy, które opadały falami ku dołowi. Była wysoka, szczupła i silna, jej skóra miała śniady odcień, ale co przykuwało uwagę to biust, który prawie całkowicie odsłaniała w swoim kusym stroju. Czego, jak czego, ale biustu to mogły jej pozazdrościć inne demonice. Chciałem ją szybko zbyć:
– O Beatrice. Dawno Cię nie widziałem, niestety nie mam czasu, na rozmowy, ponieważ spieszę się do Bernarda – powiedziałem i pokłoniłem się oraz pobiegłem
Bernard wiedział, ze nadchodzę, no nawet Wtedy, jego sekretarka, nie protestowała, kiedy otworzyłem drzwi.
Bernard, nasz przywódca, najstarszy demon Europy oraz jeden z najstarszych na świecie siedział przy swoim biurku. Nie pokłoniłem się wchodząc, ale podszedłem do niego, a on skinieniem palca polecił mi zasiąść. Zrobiłem to. Nic nie zmienił się od momentu, gdy go poznałem. Dalej był łysy, tylko zapuszczał wąsy, które regularnie, co dwa miesiące podcinał do linii brody. Jego uczy ciskały czerwone gromy, a wargi były zaciśnięte. Miał na sobie niezmienny od zawsze strój. Czarny frak z purpurową koszula. Był bardzo silny, zmierzyłem się z nim raz, dałem nawet radę nawiązać z nim wyrównaną walkę, ale kosztowało mnie to dość dużo.
Odezwał się pierwszy:
– Witaj. Zastanowiłeś się nad moją propozycją?
– Nad jaką propozycją? – wolałem udawać, że nie wiem o, co mu chodzi
– Kradzie, dobrze wiesz, co mam na myśli. Chcę byś został moim następca, w ja w końcu pragnę odejść. Życie ponad trzy tysiące lat oraz szefostwo ponad tysiąc lat już mnie znudziło. Chcę przekazać cząstkę siebie dalej. A sam pewnie przy tym zginę. Zanim mój potomek, o ile proceder się uda, będzie w stanie zostać przywódca, chcę być to Ty pełnił ten urząd. Myślałem o Twoim ojcu, on tez był niezwykle silny, ale jak wiesz, wybrał kobietę. Połączył się z Twoją matką, dając Ci życie, a sam zginął Wtedy wziąłem Ciebie pod swoje skrzydła, ha, może to źle zabrzmiało, pod swoją opiekę będzie lepiej. Wychowałem Cię, czułem walki i innych rzeczy, Chowałem na swojego następcę, abym mógł kiedyś przekazać dalej życie, a demoniczny świat pozostawić w silnych rękach. Jest mały procent szansy, że przeżyję, gdy nadejdzie ten moment. Nie potrafię tego przewidzieć, jak wiesz seks, jest dla nas, demonów, trudnym przedsięwzięciem. Wielu partnerów ginie, czasami przeżywają matki, które wydają na świat nowe dzieci. Ten aspekt naszego życia niezmiernie mnie ciekawi, jego tajemniczość fascynuje mnie. Chce w końcu poznać tą przyjemność, ale wcześniej chcę mieć godnego następcę, Ciebie! – dodał, podnosząc głos
– Znasz moje zdanie – odparłem
– Ale dlaczego się nie zgadzasz? – zapytał
– To nie zajęcie dla mnie. Chcę walczyć, zawierać kontrakty i pożerać dusze, a nie siedzieć tu i przejmować się problemami innych demonów. Nie chce by wszystko podstawiano mi pod nos, chcę zdobywać to sam.
– A więc tak top rozumiesz – wyglądał na zaciekawionego i rozbawionego
– Wiesz, ze teraz Twoje moce nawet w jednej trzeciej nie są takie, jakie były kilka tygodni temu. Mógłbym Cię pokonać jednym palcem, albo zmusić do przyjęcia oferty, ale na razie poczekam, co zrobisz, tam na ziemie – dodał
– Właśnie, kiedy mogę stamtąd odejść? – zapytałam
– Jeszcze nie teraz. Wezwę Cię w odpowiednim czasie. A teraz odejdź.
Wyszedłem bez pożegnania, trzaskając drzwiami. Opuściłem budynek zły na Bernarda i na siebie. Kiedy poznałem swoją moc nie zwracałem się do niego szefie, byłem tak silny, jak i on, więc, po co? Teraz też nie zaprzestałem tego zwyczaju. Byłem z nim równy, ale nie przyjmę jego propozycji, nie chcę marnować swojego czasu i siły. Tyle kontraktów mogę zawrzeć i tyle dusz pożreć, sam własnymi siłami, a nie czekać na gotowy posiłek, Przebrałem się i wróciłem do Londynu, do mojego mieszkania Miałem pomysł, jak spędzić weekend.
05 – Ból
Spędziłam w domu całe 7 dni. Przez cały ten czas liczyłam na to, ze Krad odezwie się do mnie. Może zadzwoni, przyjdzie, czy napisze e-maila, ale on nic. Zawsze o potrzebne informacje mógł spytać Caroline, a ja sama nie mogłam się z nim skontaktować. Caroline przychodziła do mnie codziennie. Przynosiła mi lekcje oraz plotki z życia szkoły. Ani słowem nie wspomniała o Kradzie, ani o tamtym wtorku. Czyżby nie zauważyła jego niezwykłych zdolności? Nie dawało mi to spokoju, ale nie chciałam o tym rozmawiać. Sama nie wiedząc, jak zacząć taką pogawędkę. Codziennie śnił mi się ten sam sen i budziłam się zalana łzami. Nie wiem czemu Krad opanował moje sny, a na dodatek wszystko kończyło się tak smutnie. Zaczęłam zastanawiać się, dlaczego pod wpływem jego muzyki zaczęłam płakać? Nigdy nie wywarło na mnie takiego wrażenia, jak właśnie nuty płynące ze skrzypiec Krada. Nie podejrzewałam się o to, że jestem tak wrażliwa na taką grę.
***
Nadszedł dzień, gdy wróciłam do szkoły. Stęskniłam się za moją klasą, którą lubiłam, ale najbardziej czekałam momentu, gdy ujrzę Krada. Gdy wraz z Caro przekroczyłam próg szkoły zewsząd otaczały mnie zaciekawione spojrzenia oraz przyjazne uśmiechy osób z mojej klasy. Nie wiem, czy niektórzy nie spodziewali się, ze przyjdę z Kradem za rękę? Aż zarumieniłam się na tą myśl. Reszta jednak zgotowała mi bardzo miłe powitanie. Ja dalej rozglądałam się za tajemniczym chłopakiem.
– Nie musisz się za nim rozglądać – powiedziała moja przyjaciółka- Nie było go wczoraj w szkole, a dziś też go nie widziałam
– Nie było go? Ale dlaczego? – starałam się, by mój głos brzmiał obojętnie, ale i tak dało się usłyszeć smutne nuty
– Nie mam pojęcia/ Po tamtym zdarzeniu chodził do szkoły normalnie, ale wczoraj zniknął – wytłumaczyła mi moja przyjaciółka – Nie odzywał się także do mnie, a nawet udawał, że mnie nie zna – dodała
Byłam smutna, ale tez zła na Caro, bo nie powiedziała mi niczego wcześniej, a ja łudziłam się, że go zobaczę i podziękuję mu osobiście. Chciałam coś powiedzieć, ale tylko spuściłam wzrok i skierowałam się do klasy. Starałam się, jak mogłam, by skupić się na lekcjach przez cały dzień, ale przychodziło mi to z trudem. Po skończonych zajęciach wraz z Caro i Bradem pojechaliśmy na obiad i małe zakupy. To na chwilę poprawiło mi nastrój, ale gdy tylko wróciłam do domu zaczęłam się zamartwiać, jednak pomyślałam sobie, dlaczego się smucę, może jutro przyjdzie do szkoły? Ta myśl pozwoliła mi skupić się na zadaniu domowym. Bez kolacji poszłam spać, ciekawa czy mój koszmar powtórzy się. Z jednej strony chciałam, żeby przyśnił mi się raz jeszcze Krad i jego piękny uśmiech, ale z drugiej strony nie chciałam znowu płakać i patrzeć jak odchodzi. Jak zwykle znajdowałam się w lesie otoczona drzewami, było ciemno, a na środku stal On ubrany na biało i jaśniejący. Próbowałam dosięgnąć jego wyciągniętej ręki. Wyszeptałam: Nie zostawiaj mnie. Tym razem nie odszedł od razu, tylko powiedział: Nie mogę zostać, ale chcę wróci i poszedł zabierając ze sobą światło. Także obudziłam się zalana łzami, ale wstąpiła we mnie nowa nadzieja.
***
W kwietniu zawsze w jeden weekend Caroline wraz z rodziną wyjeżdża do babci w Szkocji. Wtedy nie przychodzi w piątek do szkoły, tak było i tym razem, dlatego dziś sama przekroczyłam próg szkoły. Podeszłam do grupy moich koleżanek stojących pod klasą
– Cześć – krzyknęłam
– Hej – rzuciła Kate. Kate była jedną z tych dziewcząt, które nie mogą narzekać na brak powodzenia u płci przeciwnej. Zawsze wokół niej kręciło się grono wielbicieli. Jednak ona pozostawała wierna swojej pierwszej miłości i ciągle chłopakowi – Paulowi, który także chodził do naszej szkoły, ale o rok wyżej. Kate mimo tego, ze była piękna, miała czarne krótkie włosy, długie, zgrabne nogi, wyraziste rysy i brązowe oczy, pozostawała przy tym niezmiernie inteligenta i mądra.
– Jak Twoja noga? – zapytała
– A dzięki, dobrze już – odparłam
– Podobne masz zwolnienie z wf-u na miesiąc? – zapytała Jessica, najbliższa przyjaciółka Kate, też bardzo ładna, choć nie tak jak tamta
– No tak, racja – odpowiedziałam- Pani Collins wypisała mi je na tak długi okres czasu
– Masz super, podobno dziś mamy robić zawody na boisku, nie lubię tego, tez przydałoby mi się zwolnienie – zaśmiała się Jessica
Nic nie odpowiedziałam, bo zadzwonił dzwonek i do klasy przyszedł pan Williams, nauczyciel biologii. Ten przedmiot również bardzo lubiłam, dlatego z uwagą śledziłam lekcję. Od rana miałam dość dobry humor, nie wiedziałam, czy to zasługa snu, czy były jakieś inne powodu?
Gdy nadszedł wf, przedmiot, który względnie toleruję, choć, jak nie musze, to nie ćwiczę, zaniosłam zwolnienie do Pani Brown. Pozwoliła mi pójść gdzie chcę na tą godzinę. Skierowałam się w kierunku szkoły, ale tak naprawdę poszłam do Naszego Zakątka. Chciałam w spokoju powtórzyć materiał przed sprawdzianem z j. niemieckiego. W głębi duszy jednak liczyłam, że ujrzę Krada. Powoli, uważając na wszelkie nierówności tereny dotarłam do opuszczonego parku. Pomimo, że mało kto tu zaglądał, nie był zarośnięty.
Kierując się w stronę kasztanowca coś usłyszałam. Bez wątpienia był to znany dźwięk skrzypiec. Oczywiście grał na nich Krad. Dzisiejsza melodia była dość spokojna, ale czasami aż za smutna. Znałam ten utwór, tylko nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie go już słyszałam.
Podbiegłam do drzewa. Krad przestał grać, gdy tylko mnie zauważył i podszedł do mnie. Na widok jego urody na żywo serce zaczęło mi bić mocniej. Nie widziałam go tylko czasu, pominąwszy sny, ale nawet tam, nie był tak przystojny, jak tu. Dziś było dość ciepło, dlatego miał rozpięta koszulę, która odsłaniała fragmenty jego nieziemskiego ciała. Bałam się, ze zaraz zniknie, tak jak w moim śnie, bowiem coś tak doskonałego, nie może istnieć na świecie. Nie uśmiechał się, dziś był poważny, może nawet smutny?
– Dziękuję za pomoc, wtedy przy mojej kostce – wysiliłam się na podziękowanie, nie odrywając wzroku z jego torsu
– Nie ma ca co, panienko, każdy gentleman zrobiłby to samo na moim miejscu – odparł, a ja pokryłam się purpurą i spuściłam wzrok. Jego maniery były zachwycające
– Chciałbym Ci coś powiedzieć, chcę aby nie szukała ze mną kontaktu, zachowuj się tak, jakbym nie istniał. Nawet w szkole udawaj, ze mnie nie znasz, bo nawet nie wiesz, jak niebezpieczne jest przebywanie ze mną. Żyj tak, jak do tej pory i traktuj mnie, jak kolejnego ucznia, którego nie znasz i nigdy ni poznasz – jego słowa, niczym sople lodu wbijały się w moje serce i raniły je do bólu. Przypomniał mi się mój sen. Na ironię nawet sceneria była podobna.
– Dlaczego? – wyszeptałam bez przekonania, smutna
– Tak będzie lepiej dla każdego z nas, nigdy nie powinnaś mnie spotkać, ani wiązać nadziei z moją osoba, ja nie potrafię zadawać się z kimś dobrym. Nie marnuj swego życia, na zajmowanie się rzeczami, których nie zrozumiesz. Nie wszystko, jest takie, na jakie wygląda i jak Ci się do tej pory wydawało. Nic nie jest tak, jak być powinno – mówił Krad, a ja zastanawiałam się, jak takie piękne usta mogą wypowiadać, takie słowa. Przecież to nie jest prawdą, chciałam krzyczeć
– Teraz odchodzę. Nie mówię do widzenia, bo nie zobaczymy się więcej, Będę tylko uczniem tej szkoły, a Ty uczennicą. Nic poza tym. – powiedział i odszedł, nawet nie wiem gdzie.
Po mojej twarzy spadały łzy. Zostałam tam, na polanie, pod drzewem do końca lekcji i kolejnej przerwy, potem ledwo doszłam do szkoły. Poprosiłam panią Collins o zwolnienie na dziś. Skłamałam, ze moja noga znowu mnie boli, tak naprawdę to moje serce było rozdzielane na pół. Pielęgniarka bez problemu zwolniła mnie, wykazując troskę i życząc szybkiego powrotu do zdrowia. Nie wiem, jak dostałam się do domu. Pamiętam tylko mamę, która obudziła mnie i kazała się przebrać w pidżamę, bowiem spałam w ubraniu. Nie mogłam dobrze zasnąć, budziłam się, co kilka minut. Zastanawiałam się, czy kocham Krada, skoro tak naprawdę nie wiem, kim jest i go nie znam. Pierwszy raz czułam coś takiego i zastanawiałam się, czy to musi tak boleć? W końcu usnęłam, nie śniło mi się nic, tylko zewsząd otaczała mnie ciemność.
Iie… teraz muszę linki u siebie uaktualnić xD ale to potem, narazie muszę się ogarnąć i przestać łkać xD Ludzie, jak można kręcić takie łzawe filmy ;D
Buźka ;*
Szkoda, że tylko pięc.. Ja oczekiwałam co najmniej dziesięciu rozdziałów.. a tu taka niespodzianka xDD
Ale super ;)
Pozdrawiam ;**
KaeikO_chan
Dobra zmiana ^^ Nie komentuję długo, bo chcę zobaczyć wschód słońca. Czy w Niemczech wygląda inaczej? Chcę się przekonać.
@Aoi co takiego łzawego oglądasz??
@kaeiko Dziś tylko 5 rozdziałów, jutro myślę, że reszta, a potem po jednym się będą ukazywać xD
@Aikee_chan Też uważam, że dobra zmiana xD Opowiedz potem o tym wschodzie słońca:p
HeHe, jeśli to było serio to ten wschód niczym się nie różnił. Chyba, że liczyć to, że milej się go oglądało z innego miejsca.
Pozdrawiam.^^
Bardzo ciekawa fabuła, zauważyłam parę błędów, ale to nie najważniejsze w pisaniu powieści. Zdziwiłam się jedynie emocjami Elizabeth, kiedy Krad żegnał się z nią. Ja na jej miejscu czułabym ogromną złość i rozczarowanie, a nie smutek. Ale każdy ma inny charakter i każdy inaczej odczuwa każdą rzecz. Pisz tak dalej!
świetne opowiadanie widze że znasz sie na rzeczy podchodzisz do tematu tradycynie. Jest to ciekawie zapowiadający się romans chyba w najbardziej romantycznym mieście europy drugim po Paryżu Londynie !
Twój demon jest typowy Faustowski jest dużo motywów które nawiazują do jego dzieła też Devil Street pomysł rodem z Harry Pottera !
Fabuła jest ok i bardzo piękna historia miłości która normalnie nie miałaby szans się spełnic ale jak to z miłością bywa takie trudności da się przezwyciężyć jeśli naprawdę się kocha . Twój warsztat jest doskonale wypracowany a język postaci jest profesjonalny.
no może na razie starczy jest to romans który zapowiada się świetnie życze powodzenia z moją powieścią możesz swoją recenzje zamieścić na blogu od Monochrome lub
tu jak dostaniesz się na Facebooka.
Event:https://onlyheaven.wordpress.com/category/opowiadania/under-the-fiery-sky/
sorry link do Facebooka jest tu lol XD:)
http://www.facebook.com/people/Stanislaw-Giers/1800162431#/profile.php?ref=name&id=1800162431
ach najważniejszy aspekt moje demony nie mają problemów z Seksem XD:) ciekawe jak rozwiniesz ten wątek
to jest wersja robocza opowiadania które napisała moja mama
All Rights reserved
„Joanna”
mamy rok 3000 tysięczny Swiat zmienił się nie do poznania mase ludzi zamieniło się w cyborgi które nie potrafią żyć bez pracy inni którzynie potrafią się przystosować zmienili miejsce i osiedlili się w lasach jeszcze innipostanowili zyc na obrzeżach miasta w plastikowych domach a raczej kulach w których była prycza a naniejelektryczna kołdra i poduszka prąd płynoł z agregatów które czerpały z elektrowni wiatrowej dzoanna była biedną młodą dziewczyną ktora pochodziła z biednej kasty wiec jej start był marny w świecie trzech poziomów a raczejnawet wiecej na księżyc latało się jak na najlepszą wycieczkęza pomocą tuneli niektore planety były zamieszkane jako kolonie przez szejków arabskich i najbogatszych ludzi dzoana wi4działa ze tylko cud może odmienic jej zycie wchodzącpocięzkiej pracy stała zamyslona wiedziala ze cuda znajdują się w bajkach za 48 godzin dziewczyna nie wejdzie do swojej kapsuły poniewaz karta skonczy ważność co dalej zrobi nie miala pojęcia to było smutne ale prawdziwe weszła komputerdal jej wydruk z raportu lodówka wydala swieże warzywa kuchenka ciepły posiłek aekspres kawe i ciasto włoczył się telewidzor trój wymiarowy na kanale który oglądała akurat pokazywali bankiet gdzieś nanajdroszej plqanecie dziewczyna wyłaczyła kanal dumala trój wymiarowy zegar tikał i odmieżał czas włączyła radio tam z koleji transmisje z obchodu jakiś świąt maly pluszowy mis patrzył naniąwyciągneła elektroniczną książkę i gazetei zaczeła szukać ofert pracy była jedna oferta dotyczyła pracy na platwormach ziemi przy użyznianiu pustyn ciekawe czy dam rade nie uwieże sprubuje i tak za pare godzin bede na bruku wyciągneła czerwoną karte i zaczeła wbijać pin kredytu kredyt zatwiedzony wzieła przygotowała swój kombinezon oraz traka do lotu i polozyła się spać w nocy sniło jej się gdzie ma leciec co wziośc inie znajomy ksiąze z bajki to się nie wydaży ranek obudzil ja ekspres do kawy i ciastko lodówka zrobiła jej wszystkie wyniki apteczka podała witaminy i to czego jej brakuju dziewczyna popatrzyła na kapsułelzy jej sie zakreciły ale trzeba zostało 36 godzin w tej pracy sprzątala razem z maszynami sama w nocy korporacja musi lśnć mówił glówny komputer miala DOŚĆ BEZDUSZNEJ MASZYNY SKOOŃCZŁA PRACE WBIŁA PIN WŁOŻYLA DOKUMENTY DO SZAFY ZABLOKOWAŁA KARTE DOSTAŁ ZWOLNIENIE DO ELEKTRONICZNEGO SIWI STAŁA SAMAI DUMAŁA CO DALEJ BOŻE CO DALEJ WRUCIŁA DO DOMU DLA MNIETO KONIEC NA ZAJUTRZ OBUDZIŁA SIE I UBRAŁA SPAKOWAŁA SIE PRZECIOGNEŁA KARTĄ ZAMEK NO I KONIEC BLOKADA ZAMKNIETE TRAK STAŁ KOMBINEZON LEZAŁ UBRAŁA GO NO DOBRZEWYCIĄGNEŁA GAZETE IKOMUNIKATOR PODAJ STACJE DOCELOWĄPODAJ DROGE WSPÓRZEDNE PUNKTU TRASE OSZCZEDNĄ LOTU CZAS PRZYLOTU I ATOMATYCZNY PILOT NA PULPICIE ZATWIRDZIL PRZYJOŁ ZACÓL PRACE NO STAŁA W KOMBINEZONIE PRZY PULPICIE TO JEST TO WIDEZIAŁA DRZEWA RZEKI JEZIORA ATOMATYCZNY NAWIGATOR PODAWAŁ CZAS I MIEJSCE PRZYLOTU PO3 GODZINACH DOTARŁAcyjm NA PUSTYNIE STQANEŁA W TUMANACH PIACHU I PRZRAŻONA POPATRZYŁA NA PIACH POMYŚLAŁA ŻE TO JEST WINA TRAKA ON JĄ ZAWIUDŁ ALE POCHWILIWLOT SIE OTWORZYŁ IWJECHAŁA W TUNEL A TAMP PIĘKNE LABORATORIUM WSPANIAŁE ROSLINY ZWIERZETA ISTNY RAJSTANEŁA TO PANI TAK JA ODPOWIEDZIAŁA ZAPRASZAM MYSLAŁA ZE TO CZŁOWIEK BYŁ ŁADNY ALE ZA DOSKONAŁY z tyłu zobaqczyla kod kreskowy to cybork kurcze znowu to samo pomyslała z nowu będe pracować z maszynami no nic itak trzeba pracować cybork zaprowadził ją do pokoju gdzie było wszysko co potrzebne jest do życia usiadła maszyna wydukała pare kodeksów regułi liła się że jutro ma sie spotkać wsiedzibie gdzie odbedzie rozmowe kwalifikacyjną po czym oddaliła się no tak i co dalej pomyślała dziewczyna kompletnie nie wiedziała ropakowała się ipołożyła się spać zasneła we snie widziała rodziców brata ikupę znajomych wpół do szóstej obudził ją ekspres było juz gotowe sniadanie codzienna procedura toaleta atomatyczny frzjer stylista i byla gotowa proszę ubrać ubranie ochronne z dotlenianiem i klimatyzacją nałożyła je po czym wsiadła wwagonik elektryczny ipomkneła tunelem do miejsca TAK JESTDEM NA MIEJSCU NO I DO PRZODU ALLBO DO TYŁU PO CHWILI ROZSUNEŁY SIĘ DZWI IPOKAZANO JEJ MIEJSCE NA DUZYM BILBORDZIE UKAZAŁA SIE POSTAĆ STARSZEGO Z BRODĄ SIWEGO PANA OSOBA PRZEMÓWIŁLA PRZYWITAŁA JĄ INAKRESLIŁA JEJ TO WSZYSTKOCO MA ROBIC DZIEWCZYNA Z PRZERAŻENIEM PATRZYŁA NA TO CO MÓWIŁ A ONPOKAZYWAŁ WSPANIAŁE ROSLINY KTÓRE STWORZYLI NAUKOWCY WSPANIAŁE ZWIERZĘTA I KRAINY KTÓRE TWORZY CZŁOWIEK BUDOWLE ZROUMIAŁA ŻE PIĘKNE JEST DZIEŁO BOGA I CZŁOWIEKA UCZCIWIE PRZYZNAŁA ZE NIE POSIADA WIEDZY MEDZEC Z BILBORDUOSWIATCZYŁ ZE WIEDZE SIE ZDOBYWA A JESL,LI CHCE TO MOŻE MIECDZIEWCZYNA OŚWIATCZYŁA TAK I WTYM MOMECIE POKAZAŁA SIE METALOWA WALIZKA A W NIEJ ROZNEGORODZAJU AKCESORIA TAKIE JAK OKURY DO SZYBKIEJ NAUKI KOMPUTRY ELEKTRNICZNE INFORMATOR YPRZEJŻAŁA WSZYSKO WBIŁA PINNA WALIZKĘ I PODZIĘKOWAŁAPO CZYM WSIADŁA W WAGONIK I WÓCIŁA DO MIEJCA W KTÓRYM TYMCZASOWO MIESZ
KAŁA przeciągneła karte po zamku iszybko otworzyły się dzwi weszła na stole stały w wazonie piekne kwiaty dziewczyna szybko weszła i zamiast usiąść staneła przy oknie popatrzyła na raj pod ziemiąna dzieło człowieka pod ziemią było piękne co troche otwirały się filtry i zasuwały się przyslony dzieki temu na kopuły wpadałoo słonce ab raczej jego promienie to bylo piekne filtr dawał roznokolorową tencze na sklepieniach a to sprawiało że czuło sie jak by było
się w dużym akwarium tak pieknie zaczela myslec i powoli rozkodowywać walizke wyjeła okulary wbiła kod programu otwrzylsię program no i do dzieła pomyslała zaczeła sie uczyć napierw poznawała potem przyswajała wiedze a na konieczapamietywała no to byłajuz gotowanastepnie to co najważniejszeprzyswajałai wprowadzała do muzgu z pomocą komputwra tak juz wiedziala co ma robić po chwili przerażona zaczeala
to chyba trzeba wbić pin o podjeciu pracy wbiła po chwili zjawił się ten sam cybork który ją wprowadził do pokojupo godzinie 15 przyjde i zawioze ciebie domiejsca pracy dobrze odparła dziewczyna i połozyła się na łózku po chwili kuchenka wydała posiłek wraz zawartośćią kalori zjadła smakowało jej i punkt 15 zjawił się cybork to jedziemy usmiechneła sie chyba tak no dobrze to osz wziąść zapytała dziewczyna nic tylko prosze isć dobrze odparła juz ide wyszli staneła za chwile podjechał wagonik ale całyzadaszony dlaczego taki zapytała dziewczyna bo jedziemy szybko i daleko a no dobrze ale ja się boje proszę się nie bać ja mam wszystko pod kontrolą a to dobrze wsiedl siedzi pani tak prosze zapiąć pasy prosze wziąść zieloną tabletke juz biore to dobrze odparł cybork jedziemy dość szybko tunele raz sie zwężają raz poszeżają swiatło przebija po paru minutach byliśmy na miejscu tak to tu odparła maszyna dobrze zapraszam powiedziała dziewczyna była smutna ale ciekawa tego co bedzie no i co zapytala w sumie to poczekamy na ochrone po chwili podeszło dwóch ludzi prosze weszła razem z maszyną ktora była jej opiekunem gabinet był caly biały znajdowałoa sie duzo komputerłów oraz komunikatorów co troche na bilbordach ukazywały sie rózne komendy niektóre nawet były wesołe i smieszne np usiąć bo sie spocisz usiadła dobrze zaczeła musiała zaprojektować oaze na pustynido tego miała małą grupe ludzi którzy mieli jej pomagać dobre sobie pomyslała zaczeła zbadała grunt pózniej topografie terenu no i wody podskurne w’E szystko juz wiedziała teraz rosliny te które mogą żyćw tych warunkach no i dała przekaz swojemu brygadziscie on w mig zrozumiał podzielił to na sektory i wził sie do roboty tak zaczoł wykonywac prace w ciąGU TYGODNIA STANIE OAZA DOBRZE ODPARŁA DZOANA ZATEM DO NASTEPNEGO ZADANIA nastepnym zadaniem było zbudowanie osady miejsca gdzie można mieszkać dziewczyna zamysliła się dumała nic nie mogła wymysleć przecież to pustynia w nocy zimno a wdzien goroco w twm wpadł jej pomysł do głowy jezeli by wziość generator i i to cieþło wykorzystać w nocy to bymożna zyć ale ten piach i wydmyzbudować w formie baniek mydlanych tak ale szkło musiało by być wysokiej jakości wzieła słomke i zaczeła bawic się mydlinami dmuchała bobki i duze i małe aone przylegały do siebie tak to będzie wygłądać pomyslała rozumie odparłł cybork podam odpowiedz tak to moja odpowiedz dobrze a zatem prosze zkonczyć dziewczyna z przerażeniem spojrzała na cyborga a on usmiechnoł sie jej jednak było nie do smiechu kurcze no jak do przodu czy nie prosze sie zbierać na dzisiaj to juz koniec wyszła z maszyną a maszyna zaczeła sie przedsta wiać jestem cyborgiem o ać numerze55577325 przystosowanym do opieki nad nowicjuszami w korporacji staneła jak wryta to znaczy ze ja bede pracować tak w sektorze 12547 prosze wyjdziemy do pani mieszkania wyszła pośpiesznie i chciała wsiąść do wagonu ale cybork powstrzymał ją nie miieszkani paani jest pare kroków z tąd jak to odparła zdiwiona dziewczyna tak poniewaz oszczędzamy czas i pieniądze dobrze idziemy po woli tak szli w milczeniu po paru minutach doszli do miejsca docelowego jesteśmy na miejscu co teraz prosze przecią gnoć karte w zamku tak juz otwarte co dalej wejdziemy zaraz włączy sie telewizja lokalna czy trójwymiarowa trój wymiarowa obiektywna najszersze pasmo odparła dziewczyna dobrze odparł cybork zaczeła oglądać film o przyszłosci po chwil znużyło ją wszystko wyłączyła przywołała opiekuna co oprucz pracy mam robić duzo mamy rozrywek możliwosci rozwoju np a co konkretnie ma pani na mysli bar proste rozrywki paby są możemy iść np tu nie daleko poszli doszli do pabu weszli do niego porosze piwo jakie naturalne czy z torebki naturalne z beczki podał w szkance z pianą wzieła i wypiła po chwili przysiadł sie człowiek mężczyzna ładny wysportowany popatrzyła na niego i pomyślała ze to cybork zaczeła go ignorować ale on próbował z nią rozmawiać dziewczyna zaczeła go oglądać z każdej strony ale nie miał kodu pomyslała ze to kochaś czyli cybork przeznaczony do rantek w barach dlatego nie ma kodu tylko czipa dlaczego tak mie oglądasz bo nie wiem dlaczego sie przysiadłeś do mnie bo chce pogadać jesteś człowiekiem tak o co chodzi w korporacji na bilbordzie ukazało sie twoje zdieciepoznałem ciebie jesteś z sektora tak odparła ja terz tam pracuje no i co z tego to ty nic nie wiesz powiem ci że nie bardzo mnie to wszystko obchodzi a to zle odparł młody bo nie jeden człowiek by otym marzył co ty mówisz ogłoaszają w gazetach dostepne wszedzie a ty mi mówisz że tak ciezko tak ogłasza ą w gazetach ale duzo odrzucają wybierają ludzi którzy naprawd e mają checdo prqcy i rozwoju albo tych którym konczy się karta na kapsułe a co z tobą tak było tak nie obserwują ludzi i wiesz co tych których chcą to sciągają niby jak zasmiała sie diewczyna juz ci mówie dawaj kiedy dostałaś gazete normalnie po obiedzie tak jak zawsze a ogłoszenie zobaczyłaś dzisiaj tak bo wrzucili na moj sektor gdzie miałam kapsułe i co w tym dziwnego ty nie jesteś paranoikiem nie kompletna bzduraodparła dziewczyna zap laciła za piwo i wyszła cybork był przy niej kompletna bzdura powiedziała do siebie słucham nic nic odpowiedziała dziewczyna chodzmy trochę sie zmeczyłam dobrze odpowidział i wyszli przyszła do domu i staneła zaczeła zbierać do kupy mysli boje się o co w tym chodzi w co sie wpakowałam w co ze mną grają dlaczego ja kto mnie obroni przecież nie rodzice oni i brat też zyją na krancubiedy siadła i posmutniała ale robot popatrzył nanią i oswiatczył ze dziwny ma wyraz twarzy co sie z panią dzieje nic odparła dziewczyna niech się pani nie martwi nie martwie się tylko mysle o tym wszyskim chce pani poczytać nie położe sie spać dobrze może jakiś film obejże włoczyła sie i zaczeła ogłądać jakąś komedie po chwili poczuła znużenie i zsneła obudziła się na zajutrz siedziała na wyrku i dumała wypiła kawe zjadła sniadanie i wþoł do ósmej cybork stał we dzwiach i czekał na nią no dobrrze to idziemy do ptkorzodu usmiechneła się poszli za chwile siedziała w białym gabinecie wsród róznego rodzaju komputerów ktore podawały rózne parametry odzcytała je i z zysaczeła je analizować zrozumiała WSZ w` YSKO ZACZEŁO SIĘiemyW JEDNĄ CAŁOŚĆ ANALIZOWAła wszystk dokładnie patrzyła na ekrany za chwile się włonczył sie głos izaczoł z nią rozmawiać to była ta sama postać z baru chłopak spojrzał nanią bilborda jak sie czujesz zapytał dobrze odparła no i co dzisiaj siedze i analizuje w szystko tak normalnie na komputerach czy w życiu narazie na komputerach a to dobrzebo po pracy organizują wieczorek mojawiże sie zjawisz będzie bankiet kilka osób które dowodzą firmą bedą omawiały plan działa nia to co ma się zjawić w przyszłości ale ja nie wiem czy wogóle ma to sens co ma sens odpowiedziała postać z bilborda to zeby isc wszystko ma sens przyjć dobrze iokoło 15 zjawił sie opiekun idzizli do tak odparłaa dziewczyna wyszli doszli do domu i zaczeli rozmawiać na temat balu zaraz ktoś odwiedzi panią no to dobrze anarazie prosze zjeść obiad i zacząć sie przygotowywać bankietu dobrze juz to robie prosze sie położyć o godzinie 16 zjawie się i wtedy zobaczymy dziewczyna zjadł i położyła się spać zasneła snił jej sie dom rodzice brat jak biegali po łące smiała sie przes sen o godzinie 16 zj awił sie cybork zdwoma innymi i zaczeli sie ubierać ogodzinie 17 stała juz przed wielkim pokojem gdzie było mnustwo osób zastanawiała sie co tu taj robi po co to wszystko myslała sobie ale nie umiała sobie odpowiedziec to wszysko co robie nie ma sensu pomyslała i zaczeła wchodzic na bal ale sie dobrze za bawie bo wiecej nie bedzie okazji no i zaczeła sie oglądać zqa znajomą osobą po chwili stał z jakąś blondyną elegancką staneła z boku i zaczeła sie przyglądać im po chwili zauważył ją 1i podszedł do niej no i jak sie podoba powiedział mi bardzo pierwszy raz jestem na takłim bankiecie to nic ale chyba nie ostatni mysle ze nie izasmiała sie nie wiem co robic choć do nas juz ide podeszeeła i zaczeto ja przedstawiać dżoana wella mercedes karolina miło mi odparła dziewczyna dziewczyny popatrzyły na nią z góry i tak sie rozesmiały no gorące szczere przywitanie za mną co teraz teraz odsłonieto bilbort i na duzym ekranie pojawiła sie postać starca która zaczeła mówić coś o korporacji długo dziewczyna słuchała oglądała plany o gosopdarowanium przestrzeni miedzy planetami o tunelach i o tym co ma być w przyszłośći tak wszysko jasne az mnie głowa boli pomyslała zprzerażeniem o wszystkim i zaczeła znowu mysleć pochwili robot stał i myslał co z panią nic idziemy do domu dobrze wyszli nie byla w skowronkach raczej myslała o wszystkim tylko nie o -pracy boże co ja tu robie przygnebiona patrzuyla w lustro i widziala swoje odbicie które było smutne nazajutrz obudzila się rano bylo tak jak zawszewszystko po kolei potem wyszła do pracy a pod koniec tygodnia dostala nastepną umowe o prace i nowe plany zastanawiala sie coraz mniej bo mniej miala czasu wiecej miała pracy i tak minolzczeły rok gdy w pracy dostala zaproszenie na nowo eocznny bal byla zadowolona z potka sie z samymi przyjacielami oni cieplo ja przyjmą juz sie smieje z tego co mysli ale ubrala sie i zaczela długo zastanawiać czy isć czy nie no i poszla zobaczyla znajome twarze zaczela sie witać z nimi ale nie zabardzo ja interesowały ja spojrzenia byla jakby oschla zaczeła rozmawiać z innymi ludzmi którzy rozmawiali o zabawie w gronie ich poczuła sie dobrze byla sama sobie znajomy chłopak obserwował ja i usmiechał sie zrozumiala ze patrzy na nią usmiechneła sie do niego on do niej zabawa trwała do białego rana dziewczyna trzymała klase postanowiła sie bawic ale nie uważała sie pijaną zadowolona wrsociła do domu i zaczeła sie kłaść spaqć w tem usłyszała inormacje jesli chcesz odbierz odebrała zaczela czytać co robisz jesli masz ochote to spotkajmy sie na dole dobrze tylko sie przebiore gotowa chwile była to poczekam za chwile była gotowa stala ubrana i wychodziła do baru po chwili była na miejscu siedział i saczyła piwo po chwili znalazł się znajomy cześc czesć odparła co słychać no juz rok tak odparła i jak ci sie podoba jak praca coraz ciekawsza poznaje ciągle ludzi ucze sie i pracuje no to dobrze też tak mysle no własnie maszcheć sie zabawic czy chcesz odpocząć nie wiem korporacja daje 3dni wolnego to co ide się bawić to bawmy sie i poszli oboje namwpreze ale w plener bylo tam jej dobrze bawiła sie tak jak dawniej nie dowierzała sama sobie długo poózniej wspo
minała tamtą zabawe ale co miłe szybko sie konczy i przychodzi ciodzienność i przyszła praca dziewczyna myslała o bracie nie może tam być zaczeła pisać do niego list ale sie nie kleił ma po chwili skleciła coś i napisała po 2 godzinach dostała odpoowiedz rodzice są chorzy nie wiem co robić pomyslała zrobić najlepiej ich zabrać tylko gdzie tu chyba tu zaczeła pisać informacje do głównego komputera po chwili dostała odpowiedz jedz masz 2 dni dobrze odparła i po chwili czekała na wagonik który pędził jak szalony wysiadła w tym samym miejscu w którym wsiadła podeszła do traka i wrócił z powrotem do rodzinnego domu w domu zastala trwoge własnie ojciec zmarł matka siedziala i płakała przytuliła do siebie nie płacz wyksztusiła brat stał i patrzył przed siebie co zrobisz pyta brata nic nie wiem odparł ja wiem spróbuje wam pomóc ciekawe jak normalnie zabiore was do siebie to jak widzisz to wszystko jade do pracy porozmawiam z prezesemfirmy o lokum matka spjrzała nanią i wyszeptałas dziecko ładnie wyglądasz mamo wróce nie płacz nie płacz a pogrzeb poczekaj tak ochłoneła dziewczyna tak pochowam ojca niech jeszcze bedzie przez godzine z nami a pozniej niech biorą dobrze odparła matka modliły sie i płakały tato bede ciebie pamietać zawsze bedziesz z nami po chwili cyborgi przyszły i zabrały zwłoki staneła sama z matką i patrzyła jak czarna kapsuła znika we mgle to mamo poczekaj jade zostan z nim pomoge ci todo zobaczenia popatrzyła na nich i odeszła smutna pochwili odpaliła traka weszła i zaczeła wbijac wszyskie parametry poprosiła baze o mechanicne sciągniecie za pomocą radaru baza odpowiedziała twirdząco przełącz na automatycznego pilota juz odparła dobrze odparł komputer to ruszamy ruszyli patrzyła na lasy i rzeki domy wszystko nie miało sensu zaczeła rozumiec ze swiat zaczyna sie zmieniac zmieni sie jeszcze trochenie bedzie sama ale pożniej będzie musiała wszystko zorganizować izaczeła dzialac najpierw zczeła rozmawiać z prezesem izorganizowała lokal sobie i bratu pózniej zamieszkali wszyscy edaleko siebie i tak pracowała i awansowała az po 7 latach zmarła jej matka została sama z bratem brat jej pracował we firmie zaczoł awansować i tak powoli dzoanna zaczeła mysleć o swoim życiu wiedziała ze nie może całe życie być samą bo ale nikogo nie było pracowała coraz wiecej az pewnego dnia zaczeła sie zle czuc maszyna która weszła do pokoju zaczeła patrzec nanią zapytała co pani robi dlaczego nie wstaje chłodno oświatczyła że jest chora i sie zle czuje czy zawołać lekarza możesz po paru minutach był lekarz co boli zpytaaal powiedziała i po chwili miała recepte na stoliku za chwile leki były w domu zażyła i położyła sie spać sniła jej sie praca dom i roznego rodzaju planypo paru dniach wyzdrowiała i tak jej brat oswiatczył ze chce sie żenic zaczeła sie smiać przyjaciółka brata była młodą ładną dziewczyną LUBIAŁA JA BARDZO PRZYJEMNĄ WESELE ODBYŁO SIE DZOANNA SIEDZIAŁA SAMA PRZY STOLIKU I PATRZYŁA NA PARY KTÓRE SIE BAWIŁY BYŁY WESOŁE ROZESMIANE JEJ JEDNAK NIE BYŁO DO SMIECHU PO WILI KTÓŚ ZACZOŁ ZA PLECAMRÓCIŁA DO DOMU ZACZEŁA PRACOWAĆ RÓCIŁA DO DO I JA WOŁAĆ ODWRÓCIŁAA SIE POPATRZYŁA I ZAPYTAŁA CO TU CHROB BAWIE SIE NA WESELU ODPARŁ A TO DOBRZE A TY SIEDZISZ IIEIE DZIEMY ZATANCZYĆ TAK I POSZLIBAWIŁA SIE DO BIAŁEGO RANA NAD RANEM WRÓCIŁA DO DOMUI SIEDZIAŁ NAD PROJEKTAMI NOWEJ PRACY MNEŁO TROCHE CZASU I ZACZEŁA SIĘ SPOTYKAC z przyjacielem zaczeła duzo pracować myslała oonszystkim o bracie który miał rodzinne oludziach w firmie o przyjacielu który był w najgorszych hwilach o wszystkim i o niczym znużona tym wszystkim poszła spać na zajutrz wstała i po śniadaniu postanowiła opracowywać nowy projekt dotyczył on opracowania tuneli pod wodą a kokretnie pod morzami stała i grupa ludzi opracow panirozumie pani że nieo da sie realizować dobrze jade pojechała wykłady ciągneły sie godzinami chwilami miała dość ale w koncu szkolenie dobiegło do konca wróciła i zrozumiała że rewelacyjny plan nie był taki oczywisty stała imyslała nad nowym rozwiązaniem myslala az wrescie wpadła na nastepny pomysł zaczeła go analizować az wrescie zrozumiała ze mozna wdrażać i analizować z wykonawcami i tak sie dalej zaczelo rozwijacj plan plan po czym weszła do domu zjadła obiad postanowiła isć do sklepu z dotleni ianą odzierzą zbliżała sie zima i wszystko miała juz zplanowane poszla na wystawie było mnustwo ubran zrowno tanszych jak i droszych odziesz była jakkombinezony na batrie kwarcowe jak iz wysokiej jakości włokien stała I OGLĄDALA WSZYSTKO NASĘPNIE POSZŁA OGLĄDAĆ SAMOCHODY ALE PRZESTRZENNE ZROZUMIAŁA ŻE SĄ drogie wyposarzenie ich było duże mialy auto piloty orazróżnego rodzaju gadzety miała ochote na słdycze naturalne z owców kupila ijedząc po drodze wróociła do domu w domuczekał na nią cybork nazwała go frank tamten był juz mało intelgentny i niestety musial odejść do ludzi którzy zaczynali pracę w korporacji Frank był zorganizowany miał wyszy stopien edukacji był bardziej operqatywny zdolniejszy lubiała go potrafił sie smiać nieraz z nim dykutow3ała do białego rana jednak pomimo wsystkiego brakowałojej kontaktu z ludzmi wiedziala zeby sie rozijać trzeba być miedzy ludzmi\
wtem zadzwonił telekom ktoś postanowił ja odwiedzic na wizjerzewidziała znajomego kolege dzien dobry witam odporwiedziała wesoło super ciesze sie że jesteś to siadaj zaczeli rozmawiać ze sobą dzoana smiała sie nawet frank patrzył na nią chwilami i obserwowal poparu godzinnach kolega wyszedłstala przy oknie posmutniała szybko zrozumial frank że jest coś nie tak coś pani nie w sosie a czego tak myslisz bo pani smutna nie tylko mysle co dalej a nie wie pani nie odparla czy pani sie podoba ten przyjaciel podoba odparłapodekscytowana no i co ale ja mu sie nie podobam a z kąd pani wie nie wiem to dlaczego pani sądzi nie sądze tylko mysle a tak pani mysli tak odparła dziewczyna usmiechnełasie do cyborga on teżwiesz co zjemy kolacje juz przygotuje co przygotować diete w mikroelemety dobrze podal miód orzechy płatki czekolade rodzynk CZYLI MUSLI DOBRZE ZALEJ MLEKIEM KOKOSOWYM ZJADŁA WLACZYŁA TELEWIDZOR LOKALNY I ZACZEŁA WYBIERAĆ PROGRAMY WYBRALA PROGRAM lokalny na którym akurat była emitowany program o ludziach z lasu jak borykają sie z codziennością pomyslała to przecierz znam przecierz oni walczą o przetrwanie dlaczego nikt nie spojrzy inaczej nie pomoże im własnie kto może im pomóc i jak zaczeła mysleć ipochwili zrozumiała że pomoc trzeba zorganizować np fundacje potrzebna im żywność ubrania ogrzanie ich hat powiedziała to frankowi a on odpowiedział jej że wszysko leży w zasiegu rąk pomyslała i wymysliła ta odzierz i buty ogrzewane przydadzą sie tym ludziom nie muszą być ekskluzywne ale wygodne i całe jak pomyslała tak wysłał po swoich podwładnych nie zyskała aplałzu wrecz spotkała sie z pogardą ale miała to kokretnie daleko na półce odłożone i nie interesowało tob ja jak postanowiła tak zrobiła i dzieki tej incjatywie zrobiła szum wokół swojej osoby no i zaczeło sie piekło ci którzy ja negowali uważali sie zalepszych pochodzili z dobrych bogatych domówmieli monopol na mądrośc na wszystko a resztatroche nie miała zdania troche sie wachała jednak dziewczyna wiedziała ze potęcja działania leży w niej jesteśmy tacy jakimi chcemy być a nie tacy jakimi ludzie chcą nas widzieć miała motywacje wierzyła miała marzenia i znała najlepiej tych ludzi wiec zaczeła od organizowania spotkan z nimi spojrzeli nanią i nie wierzyli ktośw ekskluzywmnym samochodzie przyjechał bała sie ich reakcji ale przyjeli ja ciepło zaczelaa realizować pomoc i uczyć ich rozmawiać dawała wetke nie rybe miała ludzi za sobą którzy czuli sie bezpiecznie irealizowała sie w pracy zawodowej ajej odskocznią była fundacja myslała o rodzinie domu bała że sie nie odnajdzie i nie było kandydata poza przyjqacielem zkorporacji zastanawiała sie kim on jest bosobą bliską ale nie znajomą pomocną aledaleką od ideału nie wiedziała zawsze miała niedosyt brak czegoś chyba rodzinny wiec postanowiła że musi ją założyc tylko nie widziała kandydata wstała na zajutrzi telebimie ukazała sie twarz starca siwego z brodą prosił o spotkanie w firmieubrała sie stosownie do sytuacji i wyszła po pół godzinie siedziała przy okrągłym stole i witała sie z róznymi kierownikami działów oobserwowali ją była spieta ale wiedziała kiedy zabrać glos mówiła o nowych plannach inwestycjach przekonywała zarząd osoba z telebimuobserwowała ja a ona cały czas sie produkowala ażskonczyła po tem ktoś inny i tak az do póznego wieczorapo 20 cyborgi zaczeły sprzątać wszyskie miejsca przyszła do domui była znowu smutna może czekolade zaproponował đ
frank prosze do picia i rogalika poprosze życze smacznego dziekuje przygotuje kąpiel iłóżko prosze położyła sie spac przed snem na suficie widZiał a wodospad szemrząca wode i kolorowe ptaki tak tak powiedziała super
zasneła na zajutrz obudziła sie chetna do pracy i wyspanna zjadła sniadanie iposzła do pracy